Lubię patrzeć na ludzi w tramwajach i wybierać tych, którzy mają dobre, filmowe twarze. Niekoniecznie ładne. Wyobrażam ich sobie grających w filmach, często w psychologicznych dramatach, przewlekłych scenach milczenia w komunikacji miejskiej, przeżywając najdłuższe monologi w ich głowach. Gdyby tylko posiadali w sobie odrobinę więcej samoświadomości, artystycznej, melancholijnej cząstki... Na twarzach naszego społeczeństwa rozgrywają się doskonałe dramaty.