środa, 24 stycznia 2018

Schemat rozmów

Bardzo lubię czytać stare wiadomości z ludźmi, z którymi dawno nie rozmawiałem. Od początku do końca, analizując jak zmieniający się poziom naszej relacji wpływał na każdą dyskusję, każde słowo. Wyraźnie wtedy widać, jak poszczególne osoby zmieniają styl wypowiedzi, piszą mniej lub bardziej starannie, mniej lub bardziej życzliwie, zależnie od swoich oczekiwań. Potem zapał maleje, przerośnięte oczekiwania upadają, odsłaniają się bardziej naturalne oblicza. Krótkie słowa, niedokończone, niestaranne zdania. I często próbujemy sobie wmówić, że w życiu realnym jest inaczej. Że to ta przeklęta niefizyczność sprawia w nas irytację i zmęczenie. Że gdybyśmy byli przy sobie, byłoby inaczej. Ale ten schemat, który można nakreślić przez analizę pierwszej do ostatniej wiadomości, zbyt mocno pasuje do schematu relacji prawdziwych, dlatego martwi mnie, że w realnym kontakcie prawdopodobnie również prędzej czy później stanę się taki niedbały, egoistyczny i apatyczny. I że dotychczas dopadało to każdy mój kontakt. 

Swoją drogą, do wielu tych osób chciałbym napisać wiadomość, żeby po ludzku dowiedzieć się, co u nich słychać, ale jestem do tego stopnia zdruzgotany swoją sytuacją życiową, że jest mi zwyczajnie wstyd, bo wiem, że będę musiał odpowiedzieć na pytanie jak się czuję i co robię w życiu. Już nie tak łatwo sprawiać pozory, że wszystko jakoś leci, że coś tam robię, bo nie robię nic. I wiem, jak wiele zależnych od innych osób czynników miało na moją sytuację wpływ, ale te tłumaczenia wyglądają jeszcze gorzej. Na każdym kroku spotykam się z argumentami na to, że ludzie są nierozumni i nie są w stanie "wejść w czyjeś buty", a to jeszcze bardziej sprawia poczucie wstydu przed tym, jak to wszystko wygląda w oczach osoby trzeciej. Dlatego zapewne będę starał się omijać rozmowy z osobami, których dawno nie widziałem. Bo Piotruś zawsze był zaradny, zawsze mu wszystko wychodziło, bo ciężko uwierzyć, że Piotruś nie może. Więc Piotruś się chowa, dopóki coś się nie zmieni. Dopóki nie znajdzie sposobu na to, jak w czyichś oczach wyglądać na ambitnego. Wtedy nawet nie trzeba się zastanawiać, czy widzę jakikolwiek sens, bo nikt o to nie pyta.

wtorek, 23 stycznia 2018

Nocne plany

Pojadę do miasta, usiądę na ławce w parku, będę obserwował ludzi. Kupię notes, by w formie fizycznej przelewać swoje myśli , ta fizyczna forma wydaje się, że ma jakąkolwiek energię, bowiem odczuwam względem niej coś sentymentalnego, za to forma elektroniczna brzydzi mnie coraz mocniej. Wysnute nocne plany. Zawsze to jakieś cele. Bez celów jest najgorzej, a powoli jakiekolwiek mi się kończą, gdyż większość łatwo eliminuje poczucie bezsensu.

Pojadę do miasta. Chciałbym ponad to być skłonny do przypadkowej rozmowy, ale wiem, że nie będę w stanie tego zrobić. Piszę to, bo nocą wydaje mi się, że byłbym w stanie cokolwiek zrobić. Na drugi dzień jednak okazuje się, że nie mogę nic.

Najbardziej teraz zależy mi na śnie. Poza tym bardzo odczuwam tęsknotę. Może nawet za zwykłą, fizyczną rozmową o czymś więcej, niż o tych nieważnych sprawach, o których automatycznie zwykłem mówić. Naprawdę mi się tęskni. Powiem Ci coś, co możesz odebrać jako komplement, nietuzinkowy! Jesteś dla mnie jak swego rodzaju Bóg, gdyż pisząc co noc te notatki czuję twoją obecność, lecz potem okazuje się, że mówię tylko do siebie, bo nigdy nie odpowiadasz. Paranoja.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

piątek, 19 stycznia 2018

Efekt pudełka

Nawet tak mało odległa przeszłość (kilka miesięcy) wydaje mi się zupełnie nierealna i wręcz z niedowierzaniem odbieram niedalekie wspomnienia. Wyobrażam sobie jak wiele mogłem zrobić i w jaki sposób mógłbym być bardziej usatysfakcjonowany, odnosząc wrażenie, że pewne incydenty były swego rodzaju darem, który mogłem wykorzystać lepiej. Ale to tak, jak stanie z boku danej sytuacji. Podczas chwili obecnej nie masz czasu na analizę, wszystkie możliwości, robisz to, co podpowiada Ci umysł pełen kompleksów i myśli, z którymi jesteś w wiecznym konflikcie. Obecnie po wspomnieniach zostaje mi niedosyt i rozczarowanie. Na myśl nie przychodzi mi, żeby cieszyć się tym, co udało mi się uzyskać. Zawsze coś mówi mi, że mogłem więcej.
Czyli istnieje prawdopodobieństwo, że te kilka miesięcy wstecz nie było złe. Że naprawdę ten czas mógł być kopalnią pozytywnych emocji, ale Ahlo robi wszystko, żeby to komplikować. To udaje mu się perfekcyjnie, gdyż w przeciągu ostatnich dwóch lat nie pamiętam, żebym przyznał, że jest dobrze. Każda pozytywna myśl jest zagłuszana w imię czegoś, co udaje zdrowy rozsądek, każe uciekać z chwili obecnej, gdyż wysnułem sobie teorię drogi rozwoju. Niestety ona zawsze jest sprzeczna z rzeczywistością. Pewnie dlatego nigdy nie umiem sobie wybaczać  i akceptować siebie.
Zapominam, że nie istnieje żadna droga. Z roku na rok potrafię budować sobie kolejne, coraz dziwniejsze przekonania. Po latach stawiania swoich zamków z piasku, przychodzi fala, która w jednej chwili równa wszystko z ziemią. Dlatego boję się przekonań. Mam nieodparte wrażenie, że każdy buduje swoje zamki z piasku by w chwili śmierci uświadomić sobie, że to wszystko na nic. Jeden najmniejszy błąd postrzegania burzy wszystkie wieże. Każde przemyślenie, każde zatrzymanie się, by nie wyjść poza swoje reguły, każde rozczarowanie i nienawiść do siebie, to wszystko tak naprawdę było skutkiem budowy zamku, który z dłuższej perspektywy nie znaczy kompletnie nic. Człowiek non stop się zmienia zauważając po latach, że jego wnioski o rzeczywistości są bzdurą. Więc dopóki będę tak trzymał się reguł dyktowanych umysłem, dopóki będę przykładał wagę do moich myśli, mających początek w podświadomości autodestrukcyjnej, tak naprawdę będę jedynie wytworem iluzji. Nigdy nie będę żył chwilą obecną. Nie doświadczę życia. Strach pomyśleć, jak mało osób je doświadcza, żyjąc (całe szczęście nie wiecznie) w swoich małych pudełkach, opartych na ich ograniczonych umysłach.
Przekonanie to luksus tych, którzy stoją z boku. Podczas wyjścia z "pudełka" wszystko potrafi zrujnować się w sekundę, nawet jakikolwiek sens. Dlatego warto doświadczać nowych sytuacji, by zrozumieć, jak bardzo mało pojmujemy i jak bardzo jesteśmy zakotwiczeni we własnych fanaberiach. Czyż nie jesteśmy wszyscy szaleni?

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Żegnaj, Dolores

Naprawdę wielki wpływ miała twoja muzyka na moją "deformację". Swoimi utworami nadawałaś wszystkiemu ogrom delikatności i czułości - nawet najczarniejszym chwilom mojego życia. Byłaś w zasadzie odkąd pamiętam. Przewijałaś się przez dzieciństwo, moja mama słuchała płyt twojego zespołu, więc słyszałem Cię w tle i mimo niewyrobionego jeszcze wtedy gustu muzycznego zawsze podobało mi się to, co robisz. Po dłuższym czasie postanowiłem wrócić do twojej twórczości już jako dojrzalszy człowiek, nie sądziłem, że aż tak wpadnie mi w ucho twoja twórczość. Od tamtej pory towarzyszyłaś mi w czasie monotonnych podróży do szkoły i do domu, towarzyszyłaś przy wielu trudniejszych chwilach. Z satysfakcją stwierdzam, że Cię poznałem jak to tylko było możliwe. Utożsamiałem się, czując, że kobiecą część mnie, tą delikatniejszą energię pięknie odzwierciedlała twoja znakomita twórczość. Jesteś przy mnie do dziś i już nigdy nie znikniesz. Część mojej duszy ukształtowana jest twoim nieludzkim, bo zbyt pięknym na ten świat głosem - co za tym idzie - moja twórczość zawsze inspirowana jest Tobą i jestem tego świadomy przy każdym nowym utworze. Dziękuję Ci za wszystko. Może się kiedyś zobaczymy, choć czuję, jakbyśmy się już dawno spotkali. Mam nadzieję, że tam jest lepiej. Że tam dostaniesz to, na co zawsze zasługiwałaś. 

Żegnaj tymczasem, Dolores.