Nadchodzą dni zagłady.
Widzę je coraz wyraźniej.
Przekleństwo mojej osobistej ludzkości.
Dostrzegam, jak z biegiem czasu staję się coraz wolniejszy, myślący coraz wolniej,
a za razem coraz bardziej chaotycznie.
Co najgorsze, coraz mniej abstrakcyjnie.
To coś jak sen, w którym uciekasz od mordercy najszybciej jak tylko potrafisz,
a on prędzej czy później i tak cię dogania, bo tak naprawdę zamiast biec do przodu, poruszasz się w miejscu. Ten morderca to przeciętność i życie zautomatyzowane, bezcelowe.
Więc to śmierć we śnie.
Nie tak miałem skończyć, podobno.
"Ale Ty nigdy nie poddasz się."
Ciągłe próby oddzielenia nietrwałej fizyczności od jaźni, której nie jesteśmy w stanie pojąć.
piątek, 31 marca 2017
piątek, 24 marca 2017
Możesz lepiej
Chciałbym żyć tak, przy przy spotkaniu z Tobą nie wstydzić się siebie i patrząc Tobie w oczy stwierdzić, że nie byłem aż tak złym człowiekiem i że naprawdę się starałem.
I by nie bolało mnie serce.
I by nie bolało mnie serce.
Sny
Coś strasznego mi się śni i nie potrafię wmówić sobie, że to nierealne.
Życie mi ucieka i nie potrafię wmówić sobie, że to rzeczywistość.
Życie mi ucieka i nie potrafię wmówić sobie, że to rzeczywistość.
Śniło mi się, że umarłaś. Okropne.
poniedziałek, 13 marca 2017
Nieznajoma
Jaki to dziwny moment, Kamilo, gdy w swojej miejscowości mijasz osobę, która wygląda bardzo podobnie do osoby, która jest Ci bliska, a której nigdy nie widziałaś w rzeczywistości i znasz ją tylko na odległość. Próbujesz przez ułamek sekundy zajrzeć tej obcej osobie w oczy i odszukać tam zupełnie kogoś innego, a ona jest tak bardzo nieświadoma, że niespecjalnie wyrządza Ci ból serca i zastanawia się, dlaczego do cholery ten typ się na nią gapi. Ano dlatego. Jesteś wspaniała, Kamilo. Wydaje mi się, że mimo całej mej ignorancji i egoizmu tęsknię za Tobą.
czwartek, 2 marca 2017
Dalej
Kiedyś drewniane patyki, dziś metalowe druty i stalowe bramy. Wszystko po to, by zwiększyć poziom bezpieczeństwa swojego kącika i odgrodzić się od innych istot - potencjalnych napastników. Odgradzamy się coraz bardziej, nie wychodząc poza strefę komfortu. Jesteśmy sami coraz bardziej. Coraz dalej nam do siebie mimo, że wciąż nas coraz więcej i ledwo mieścimy się na tej nieszczęsnej kropce. Tak to dziś wygląda... U mnie. Mówię za siebie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)