środa, 27 lutego 2019

Gdyby

 Chcielibyście zobaczyć z boku, może gdzieś na ekranie, jak wyglądałoby teraz wasze życie, gdybyście w pewnych momentach (najczęściej w dzieciństwie) nie przerwali swoich pasji i zainteresowań, tylko szli na 100 % w ogień niezależnie od ceny?

Ja czasami chciałbym, ale obawiam się, że bym się załamał z powodu tego, jak bardzo spieprzyłem, bo może byłem bliżej niż mi się wydaje.

 Co was tak bardzo zniechęciło do tej aktywności w stronę rozwoju? Mnie w dużej mierze pieniądze, bo ilekroć zaczynałem za młodziaka jakiś trening sztuk walki, najczęściej kończył się jakoś po miesiącu, dwóch, rodzice że smutkiem w oczach próbowali małemu brzdącowi wytłumaczyć, że nie będą w stanie pokryć kosztów treningu. W zasadzie to do tego przywykłem w pewnym momencie.

 Najciekawsza z tego wszystkiego była rezygnacja z uczęszczania na trening krav-magi, bo miałem bardzo sympatyczną grupę, brakowało mi kogoś do pary ale mimo wszystko bawiłem się dobrze i jakieś tam podstawowe testy robione przez trenerów przeszedłem. Niestety ta pasja kosztowała trochę i kiedy zobaczyłem, że rodzice chcą zaangażować babcię w płacenie miesięcznej sumy za szkolenie, jakoś mi się zrobiło przykro i powiedziałem im, że w sumie to nudny ten trening i "i tak chciałem zrezygnować". No cóż, nie chciałem..

 Za to najbardziej niezrozumianą decyzją w moim życiu była rezygnacja z piłki nożnej, bo uczęszczałem do klubu najlepszego w mieście, na treningach była super atmosfera, każda podróż autokarem na turniej była genialną przygodą (sam fakt, że mnie na turnieje wybierali) a każdy turniej to było poznawanie nowych kumpli. Za każdym, dosłownie każdym razem znalazł się genialny dzieciak z innej drużyny, który w przerwie między naszymi meczami pokazywał nam swoje magiczne triki, które my, stojący w kółku, próbowaliśmy powtórzyć, ale każdy z nas miał w zanadrzu coś, czego nikt inny nie był w stanie powtórzyć. Świetna sprawa mimo stresu, który odczuwał młody, skryty w sobie chłopaczek. Myślę, że do tego rodzaju stresu byłem w stanie się przyzwyczaić. 

Jednym z najpiękniejszych momentów tego okresu był turniej zorganizowany w naszym mieście, na zasadach zupełnie innych niż posiadają klasyczne turnieje piłkarskie. Tym razem boisko było mniejsze, możecie sobie pewnie wyobrazić takie śmieszne, kauczukowe boiska, te było jakby brązowe. Były mniejsze od normalnych "zielonych" boisk. Zasady były takie, że jedna osoba z najstarszej grupy losuje chłopaków z młodszych grup i jest stawiana w roli lidera. Takie drużyny później mierzą się że sobą na boisku. W tym przypadku ja byłem jednym z liderów. Znacie ten mecz, jeden na sto, w którym naciskacie jakby "guzik" do rozpierduchy i układacie towarzycho jak chcecie? Otóż mi się zdarzyło, że cały turniej grałem tak, jakbym ten guzik miał naciśnięty i młody, jak dotąd jeden z najbardziej nieśmiałych w grupie, miał swoje piękne pięć minut. To było w końcowym etapie mojej "kariery" piłkarskiej i nie mam pojęcia dlaczego to wszystko rzuciłem od tak. To nie była nawet przemyślana decyzja. Jakby dziecko rzuciło w kąt zabawkę i już nigdy do niej nie wracało. Może się wypaliłem? Nie wiem, ale teraz czuję, że to był dopiero początek pięknego rozwoju a w tym momencie dałem sobie spokój. Teraz wydaje mi się to głupie ale z jakiegoś powodu to zrobiłem. Tyle, że już dawno nie pamiętam z jakiego. 


Jestem Piotr, mam 21 lat i czuję, jakby wszystko co piękne, było już za mną. 






czwartek, 7 lutego 2019

Pościel

Już wiem, że pościel u babci pachniała pustką, bo pościel w moim pokoju pachnie tak samo, odkąd opuściłem rodzinny dom.