czwartek, 15 grudnia 2016

Nie przeoczyć żadnej okazji do śmierci

"..Przemawiam wyłącznie do tych co poszukują Prawdy. Pospolity śmiertelnik zrobi wszystko, aby żyć, aby przeżyć. Lecz ten który poszukuje Prawdy, uczyni wszystko, aby nie przeoczyć żadnej okazji by umrzeć. Jeszcze raz. Przeciętny człowiek, którego tożsamość jest oparta na ego zrobi wszystko, by żyć. Lecz ten uduchowiony, który poszukuje Prawdy skorzysta z każdej chwili by umrzeć. Co oznacza umrzeć? Umrzeć oznacza śmierć ignorancji, śmierć ego..." - Mooji

wtorek, 13 grudnia 2016

Akceptacja swoich ułomności

Przypomnij sobie jak wiele razy mówiłeś, że nie pasujesz do tego miejsca i że to nigdy nie będzie twój świat. Następnie pomyśl, jak bardzo jesteś człowiekiem, jak wiele masz ułomności i jak bardzo okazujesz się być uzależnionym od spraw tego świata i prymitywnych potrzeb gatunku ludzkiego. Dalej uważasz, że tu nie pasujesz? Przecież to idealne miejsce dla Ciebie! Non stop potykasz się o własne nogi, nawet ten świat nie musi Ci podkładać pod nie kłód. A to dopiero początek zabawy. Jeżeli jesteś ponad to, to udowodnij, zamiast non stop szczekać. Masz dużo czasu - masz całe życie. I tak wątpię, że to Ci wystarczy. Więc walcz dalej z naturą ludzką i jej ułomnościami. Walcz całe życie tracąc co chwilę siły, by pod koniec życia w zmarnowanych strzępkach umysłu dostrzec, że wystarczyło zaakceptować to, kim jesteś i gdzie jesteś. Bo lepszego życia nie byłeś w stanie otrzymać, dostałeś to, na co zasłużyłeś. Dostałeś prosto w ręce idealny dowód, że jesteś częścią tego mechanizmu, lub może kiedyś zrozumiesz, że stanowisz jego całość. Dopiero gdy zaakceptujesz swoje dotychczasowe ograniczenie i zauważysz swoje łańcuchy, będziesz mógł je z siebie zdejmować i stawać się nieograniczoną energią miłości.

czwartek, 24 listopada 2016

Nikt tak pięknie nie tańczy

   Bezapelacyjnie świat dąży do tego, by zautomatyzować każdy aspekt naszego życia. Automatyzacja już dawno objęła swoimi rozłożystymi ramionami - wydawać by się mogło - najbardziej manualną dziedzinę ludzkiego życia, jaką jest sztuka. Wiemy bowiem, że nie przychodzi ona od tak, bezmyślnie. Zanim nazwiemy coś sztuką, musimy odrobinę popracować naszymi umysłami i jak kto woli (zdecydowanie ja) - duszą. Pierwotnie twór artystyczny powinien zostać przerzuty i zmięty przez różnorakie rejony naszego wnętrza, by poruszał on treści, które chcielibyśmy przekazać światu, mniej lub bardziej pośrednio, lub powinien ukazywać dany podmiot z perspektywy, którą chcielibyśmy podzielić się z otoczeniem, bo przecież tak ciężko nam wyjść z siebie i spojrzeć na coś oczami innych osób. Inspiracją naszych utworów może być podmiot, który już nie raz gościł na papierach artystów. Ważny jest sposób przedstawienia, który różni się od pozostałych - to wyodrębnia nasz własny, unikatowy sposób widzenia. W dodatku liczy się technika, przy której nie wystarczą obojętne ruchy naszych mięśni. Chociaż z tym także bywa różnie. W historii sztuki pojawiali się artyści, którzy starali się utrzeć nosa krytykom oddając przypadkowe ruchy pędzlem na płótno, po czym promując swoje dzieła na rewelacje nurtów współczesnych. Ta "sztuka" udała się pewnemu szwedzkiemu dziennikarzowi, niejakiemu Ake Axelssonowi, który w 1964 roku dzięki znajomościom z organizatorami wystaw dzieł malarskich zachwycił malowidłami Pana Pierr'a Brassau (w rzeczywistości były to bohomazy szympansa) najbardziej uznanych krytyków sztuki. Pomijając takie nieporozumienia, sztuka bez wątpliwości nie należy do niczego łatwego. Co nie znaczy, że musimy tworzyć ją gołymi rękami.
 
   Rok 1839 uznaje się za właściwą datę wynalezienia fotografii. Od tej pory przedstawianie tego, co widzimy zostało znacznie ułatwione, jednak nie sposób wszystko nazwać sztuką, gdy fotografie pojawiają się w internecie jak grzyby po deszczu. Może sztuka tkwi w umiejętności ukazania tego, co jest nieosiągalne? Tak, jak niegdyś zdjęcia wydawały się być czystą, niemożliwą magią, tak teraz jako magia tlą się nam obrazy z naszej głowy i snów. Wiele osób chciałoby wynaleźć maszynę, która podobnie jak aparat wykonuje zrzuty, jednak tym razem miałyby to być zrzuty z naszych wyobraźni i snów. Na pierwszy rzut oka brzmi interesująco i niemożliwie. Ale czy po czasie nie zbrzydłoby to nam podobnie jak fotografie, które są już wszędzie? Dlatego tak bardzo szanujmy dzieła malarskie, które są swoistym mechanizmem wywoływania tworów wyobraźni na papier i przychodzą ze znacznie większym trudem niż zdjęcia wywoływane aparatem. Zawsze odnoszę wrażenie, że najróżniejsze barwy i ruchy pędzla zauważane na materiale są prawdziwą manifestacją tańca duszy i naszych najgłębszych uczuć. To tak, jakbym mógł dotknąć wszystkich emocji artysty, które towarzyszą mu przy tworzeniu. To samo tyczy się  nacisku ołówka na papier. Może to naiwne, ale malowidła i rysunki (generalnie rzecz biorąc manualne utwory) docierają do mnie bardzo mocno, pobudzając najtrudniejsze do osiągnięcia emocje, jakimi są miłość, radość, satysfakcja a nawet euforia ze względu na to, że jestem i mogę na takie piękne utwory patrzeć, a euforia ta przychodzi naprawdę bardzo, bardzo rzadko, bowiem ciężko jest jej, samotnej wypłynąć na wierzch spod tak ciężkich i nieprzyjemnie lepkich, negatywnych emocji, będąc tak drobnym, lekkim i ulotnym bardziej niż piasek przez palce uczuciem.
 
   Z tego powodu zawsze będę uważał obrazy malowane za coś, co pochodzi z głębszego, niesamowicie trudniej dostępnego źródła niż umysł. I tym bardziej zawsze będę czuł niezmierny respekt do osób, które potrafią wyrzucić z siebie (i to w jaki niesamowity sposób!) te wszystkie piękne emocje i barwy duszy, być może aury, w tym świecie, w którym promowane jest odrzucenie uczuć i stan wszechobecnej apatii, czyli innymi słowy śmierci za życia. Czasami można odnieść wrażenie, że tylko wy artyści żyjecie, pośród martwych tłumów imitujących ludzkość. A jakaż to radość mieć w pobliżu kogoś, kto tworzy taką magię? Bezcenna.

https://www.facebook.com/lenessisart

niedziela, 13 listopada 2016

Chciałbym coś więcej powiedzieć

Kolejna jesień. Kolejny rok. Kolejna próba utrwalenia w pamięci, że czas jest tylko koncepcją powstałą przez umysł, nie wychodzącą poza jego granice, za którymi jawi się najczystsza rzeczywistość. Także walczę kolejny rok, kręcąc się jakby jedynie wokół własnej osi, nie robiąc ni kroku wprzód, ni kroku wstecz. Ale dobrze pamiętam notatkę sprzed roku. Pamiętam zwątpienie. Dziś jest nieco inaczej. Myślę, że czuję się lepiej. Że niosę w sobie ponownie nadzieję, która zawsze mnie zaskakuje swoim nadejściem nie wiadomo skąd. Z resztą mój żal i ból serca też zwykle pojawia się bezpodstawnie. I wiesz, to chyba tradycja, że co roku, w tym chłodnym okresie zaczynam nieco intensywnej przypominać sobie o przeszłości. Oczywiście zdaję sobie sprawę ze szkodliwości danego czynu, ale szczerze mówiąc nie mam zamiaru się za to karcić. Wszystko jest przecież w porządku, wszystko jest bowiem na właściwym miejscu - ta monotonia, która niegdyś sprawiała mi niemałe cierpienie, dziś wznieca delikatny promyk sentymentu. A ja cenie sobie sentymentalność. Uznajmy to za naszą rozmowę. To nie tak, że nie rozmawiamy już wcale. Owszem, przeprowadzamy raz na jakiś czas rozmowy, ale ta będzie nieco inna. To będzie bezpieczne stąpanie po bardzo, bardzo cienkim lodzie, po którym nawet już nie próbuję stąpać w "realnym" kontrakcie z twoją osobą. Nie próbuję, bo jak niczego innego boję się twojej ciszy i obojętności. To nie moja słabość - to rozsądek i powinność priorytetowa. Inaczej po prostu nie można. Zatem przekraczając już boleśnie granicę zdrowego rozsądku - nie mam zamiaru zagłębiać się w szczegóły moich rozmyślań. Myślę, że z wiadomych przyczyn. Jestem głupi, ale nie aż tak. Po prostu miło mi Cię wspominać, bardzo miło mi pamiętać, że kiedyś dotknąłem nieba i miałem do czynienia z aniołem. Chciałbym, żebyś wiedziała, że to nie jest idealizowanie. Za każdym razem, gdy sobie o Tobie przypominam, widzę anioła. Nikt jak Ty nie był tak dobroduszny, tak niewinny, pozytywny i dający nadzieję samym spojrzeniem. Jedną z mych największych obaw dotyczących przyszłości jest to, że żaden anioł nie zawita ponownie do mojego świata, że świat jest bezpowrotnie skażony, bo już wiem, że przyciągamy to, na co zasłużyliśmy. Dlatego tak bardzo chciałbym wyzbyć się z mojej osoby wszystkiego, co negatywne. Chcę, żebyś była świadoma, że bardzo się staram. Nigdy nie przestanę wierzyć, że można być na tym świecie aniołem, bo Ty jesteś na to żywym dowodem. Wracając do tego, co chciałbym Ci powiedzieć. Po prostu chciałbym w końcu uciec od tego, że coś nas nieubłaganie goni, usiąść w spokoju gdzieś naprzeciwko twojej osoby i nie brać dłużej pod uwagę wskazówek zegara. Po prostu chciałbym usłyszeć, co u Ciebie i być pewnym, że mówisz prawdę. Najszczerszą prawdę. Wiedzieć, jak się czujesz. I chyba niczego więcej nie byłoby mi trzeba. Tylko odrobiny tak zapomnianej normalności... Całkiem prawdopodobne, że jedyne, co sprawia mi w tym wszystkim ból to nie wspomnienia, lecz obawa przed tym, że do tej normalności nie wrócę już nigdy. Dziękuję za wszystko.



piątek, 11 listopada 2016

Jestem z papieru

Jestem z papieru.
Kiedyś bielszego, równiejszego,
I pustego przy tym.
Jestem z papieru.
Dziś już jestem nieco pomięty
I rogi me skrzywione.
Na to się mówi potocznie psychika.
I nie dziwi mnie to wcale,
Gdy po tylu latach widzę,
Że rwę się na strzępki.
Bo papier próbuje być drzewem.
I choć z drzewa on powstał,
Ta sztuka nigdy się nie udaje.
Więc odchodzą ze mnie strzępki.
I dobrze mi z tym,
Bo więcej jakby powietrza
Przeze mnie przechodzi.
Dopóki nie będę już w stanie
Pozbierać swych kawałków -
Ten ostatni raz.

Jestem z papieru.
Cały w dekoracji zdań.
W plamach od nadmiaru tuszu,
Który wyciekał kroplami
Znacznie intensywnej
Przy nagłym cierpieniu.
Zupełnie nieświadomie.
Przyciskając mocniej pióro
Przez nieznaczące nerwy,
Powstają nie raz we mnie szramy.
Napisz na mnie co zechcesz,
Zawsze znajdę tu puste miejsce.
Tylko najpierw przeczytaj ze mnie,
Że nie umiem być tylko teraz.
Nie potrafię wymazać z siebie dawnych,
Choć nieaktualnych słów,
Starych i błędnych przekonań,
Których teraz mógłbym nie ścierpieć.
Bo bez nich nie byłoby mnie,
A bez Ciebie mazałbym się dalej.


sobota, 5 listopada 2016

poniedziałek, 31 października 2016

Odzyskać wolność ducha

 "Stańcie się świadomi że Bóg żyje w Was,

że Bóg działa w Waszych Sercach,
że Bóg wylewa się z Was niczym niewyczerpalne
Źródło prawdy, Szczęścia i Miłości.

Stańcie się świadomi tego że w Was jest wszystko.
Świat zewnętrznych zjawisk jest czystą Iluzją.

Ja Jestem Archanioł GABRIEL.

W Jedności Boga spełnia się Przemiana na tym Świecie.
Ludzkość orientuje się na nowo i justuje się na Boga.
Światło Nieba jest wszechobecne.

A mimo to wielu Ludzi nie postrzega samych siebie
ani nie czują ani nie doświadczają oni bliskości tych
boskich promieni. Ich Istota pozostaje niedotknięta
ponieważ nie dopuszcza tego dotknięcia.

A więc jakie trzeba spełnić warunki aby być dźwiganym
przez boskie Światło i aby zostać wypełnionym
przez duchowe Światło Centralnego Słońca?
Poprzez co ta Rzeczywistość staje się realnością
w Życiu Człowieka? Kiedy Dusza zostaje zalana
Światłem Nieba i przeniknięta zostaje Miłością Boga?

ŚWIATŁO CENTRALNEGO SŁOŃCA

1. Duchowe Światło Centralnego Słońca osiąga Ciebie
gdy tylko stajesz się świadomym że jesteś otoczony
niebiańskimi Manifestacjami. Ten kto zaprzecza Niebu,
ten kto swoją Świadomość wciska w ciasne granice
tego Matriksa pozostaje nie dotknięty boskim Światłem
ponieważ wyklucza dla siebie samego Istotę tego Człowieka.

2. Duchowe Światło Centralnego Słońca osiąga Ciebie gdy
ruszasz do działania z czystymi Intencjami, gdy działasz
z dala od ścieżki Ciemności i gdy Twoje wewnętrzne
wyjustowanie jest szlachetne a nie zepsute bo dominuje EGO.

3. Duchowe Światło Centralnego Słońca osiąga Ciebie
gdy poprosisz je w Twoją obecność, jeśli przyciągasz to
magnetycznie bo Wszechświat jest magnetyzmem, jest Wibracją
i Siłą w której Istoty i Tworzenia się przyciągają lub odpychają.

Znaczącym jest abyś pojął siebie samego
jako wszystkowiedzącą, wszechobecną Świadomość.
Znaczącym jest abyś pokonał ograniczone ziemskie pojmowanie
i abyś poprzez swoją Świadomość rozszerzył się daleko ponad
Horyzont Świata.

KLUCZEM JEST ŚWIADOMOŚĆ

Wiele Wydarzeń tego Czasu posiada Siłę by odciągnąć
Człowieka od samego siebie i całkowicie od Szlaku Światła.
Jednak te Wydarzenia i Energie które tak działają
nie wywierają żadnego wpływu na Człowieka który wyjustował się
świadomie na boskie Światło albowiem zaprawdę:

Niezależnie od tego jak Ciemne Siły manipulują Duchem
Człowieka są one bezsilne gdy tylko Człowiek osiągnął
stałe połączenie z boskim Światłem.

Bóg jest Rozwiązaniem!
Bóg i boskie Światło są zawsze Rozwiązaniem!
Dziś i tutaj bezpośrednie połączenie Człowieka z Bogiem
jest poświadczone albowiem zaprawdę:

Między Bogiem a Człowiekiem istnieje nieprzerwalne połączenie:
Srebrny Sznur Życia. Dojrzała Dusza wie o tym.
Jeszcze niedojrzała Dusza wyrzeka się tego lecz mimo tego
aż do pożegnania się z tym Światem pozostaje połączona nim
ze Źródłem.

Przebudzona Świadomość czyni tą różnicę i jest ona Kluczem
do Bram Nieba. Świadomość kreuje Cuda, tworzy Stany które
pozostają obce dla nieświadomego Człowieka.
Albowiem ten kto jest świadom tych Praw nieustannie komunikuje
z Wyższym JA poprzez co jest przez nie wspomagany i kierowany
do dalszych kroków Rozpoznania.
Podczas gdy nieświadomi utrzymywani są przy Życiu dzięki
Srebrnemu Sznurowi bez bycia prawdziwie żywym, Ci Przebudzeni
już na tym Świecie cieszą się swoją nieśmiertelnością.

Wzrost możliwy jest zawsze poprzez Świadomość
i blokowany zawsze jest poprzez niedobór Świadomości.

Tak więc dziś wybitne znaczenie ma to abyście cały czas,
całkowicie i w pełni świadomie pozostawali w połączeniu
ze Źródłem Źródeł

Przez co jest to osiągane?

A. Przez powtarzanie Imienia Boga
B. Przez Życie definiowane prawymi i czystymi Intencjami
C. Przez codzienną, wspólną pracę z Wyższym JA, z Archaniołami
z Mistrzami Wniebowstąpionymi i Wysokimi Istotami Światła Bytu

ZNACZENIE WŁASNEJ WIBRACJI

Bezbożność jest największą pomyłką Istoty, jest przeszkodą
która trzyma Człowieka na gruncie Świata 3D, podczas gdy
połączenie z Bogiem przynosi ochronę, oznacza błogosławieństwo
i zaprawdę dodaje Człowiekowi skrzydeł.
Uwewnętrznijcie tą oto Prawdę:

Każda manipulacja Ciemnych Sił pozostaje bezskuteczna
u całkowicie świadomego Człowieka! Taki Człowiek jest chroniony
swoim Światłem które z niego wypływa i z niego wychodzi.
Wszystkie ciemne Pola Wibracyjne napotykajcie bez Strachu
i w świadomości że możecie je pokonać swoją własną Wibracją
– wtedy uczynione jest wszystko.

Stosujcie pomocne środki, Narzędzia i symbole ze Światła
abyście również wtedy gdy na krótki moment stracicie
podstawową boską Wibrację mogli rozpoznać obce przejęcia
i abyście mogli je usunąć.

Wolność na tym Świecie musi być codziennie zdobywana na nowo
i nikomu nie wpada ona sama do rąk.

Trzymajcie się zawsze Boga a jest Wam wszystko dane:
ochrona, Siła, bezpieczeństwo, mądrość, Dobro i Siła Rozróżniania.
Zwycięża Miłość, Światło triumfuje nad Królestwem Cienia
i w obliczu teraz wyładowujących się Wydarzeń tym bardziej
znaczącym jest wskazanie na to tutaj opisane byście nigdy
nie stracili odwagi i abyście poprzez połączenie z Bogiem
nawigowali bezpiecznie przez Czas i Przestrzeń aż do ostatniego
wszystkich Dni.

Ja Jestem Aniołem Zwiastowania, Siłą Boga która wzmacnia Ludzi
aż powrócą oni do Światła z którego kiedyś wyszli.

Czasu do ukończenia Waszych Żyć
i do powrotu do Światła jest mało!

SUREIJA OM ISTHAR OM

Ja Jestem
Archanioł GABRIEL"

piątek, 28 października 2016

Odcienie umysłu w cieniu cywilizacji ludzkiej

Wojna rządzi się swoimi zasadami. Głównie jedną - tą, że na wojnie żadnych zasad nie ma. Zanikają zasady walki, zasady honoru, zasady człowieczeństwa. Każda jednostka za wszelką cenę dąży do zaspokojenia swoich potrzeb niejednokrotnie - bez pretensji do własnej osoby - kosztem cudzym. Trzeba się z tym liczyć, trzeba obrać każdy odcień psychiki ludzkiej, by potem się nie zdziwić. Mnie nie dziwi to ani trochę. Umysł ludzki jest niesamowicie plastycznym organem. Wystarczy wcisnąć go w ramy, które są dyktowane przez zewnętrzne okoliczności. W przypadku wojny ramy napierają tak mocno, że zmiana następuje z dnia na dzień. Z dnia na dzień okoliczności wyciskają coraz to większe ilości nienawiści, która coraz to widoczniej wylewa się na zewnątrz. Warto o tym pamiętać, ale przy tym nie powinno się nigdy przestać wierzyć w bezinteresowną miłość, bo ludzie potrafią być demonami, ale anioły również stąpają na naszej ziemi.

W trakcie czytania: Gustaw Herling-Grudziński "Inny Świat"

niedziela, 23 października 2016

Spójrz w końcu

"Spójrz, światło jest na świecie, wystarczy tylko je studiować, badać i otworzyć się na nie. Wtedy zobaczysz, że wszystko, co otacza sferę, w której żyją ludzie, jest kosmiczną miłością. Pojmiesz, że uniwersalna miłość jest osnową Wszechświata. Stopniowo zobaczysz, że wszędzie, gdzie przestrzegane są boskie prawa, błyszczą i promieniują radość, błogość i szczęście. Dostrzeżesz ową miłość w zorzy porannej i wieczornej, odczujesz ją w cieple i świetle słonecznych promieni. Zobaczysz ją wiosną w dywanie kwiatów i w nowo rozwiniętych listkach. Poczujesz ją w pachnącym, orzeźwiającym letnim deszczu. A w baśniowej grze pomiędzy światłem dnia a mrokiem letniej nocy doznasz bliskości Boga. Nawet w środku mrocznej i mroźnej zimy będziesz mógł zobaczyć miłość w grze światła mieniącego się w kryształkach płatków śniegu i w kwiatkach mrozu na okiennej szybie. A gdy dzięki nim otworzysz swój umysł, spostrzeżesz kosmiczną miłość w fundamentalnym cyklu życia, który czyni wieczność czymś przemijającym, a to, co przemija, wiecznością. Twój umysł stanie się jednym z tą miłością, a ty, poprzez swoje emocje, myśli i uczynki, przekażesz ją innym."

http://kosmologia.info/glod-milosci-u-ludzi/

wtorek, 18 października 2016

Wyjdź z klatki

Mądrością jest nie mieć żadnych przekonań i składać się z ciągłych wątpliwości. Człowiek całe życie dążąc do zapełnienia skarbnicy wiedzy zapomina, że wszystko, co widzi jest obrazem subiektywnym i wytworem ludzkiego, ograniczonego w możliwościach pojmowania rozumu. Także myślę, że nie warto dążyć do poznania i zapamiętania wszystkich spraw opartych na ludzkich interpretacjach świata w tak wielkim stopniu, jak do poznania nowych obszarów własnej abstrakcji i wyobcowanej interpretacji. Abstrakcja zawsze jest świeżością, która wychodzi poza granice ludzkich ograniczeń. Wychodząc z założenia, że powszechne pojęcie duszy ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, jestem pełen wiary, że tam, za wyżej wspomnianymi granicami, o stokroć nam bliżej do manifestacji "tańca" naszej duszy, niż będąc zamkniętym w klatce jakichkolwiek przekonań.



sobota, 15 października 2016

Czy to nie obłęd?

Jednym z największych problemów odkrywania prawdy na temat naszej egzystencji i miejsca, w którym się znajdujemy jest to, że po odnalezieniu pewnej informacji, po której czujemy małą, wewnętrzną rewolucję, spoczywamy na laurach odnosząc wrażenie, że znaleźliśmy sposób na nasze życie. Dopiero po jakimś czasie budzimy się z ręką w nocniku, najczęściej po sytuacji, w której coś porządnie spieprzyliśmy, orientując się, że nasz rzekomy przepis na życie jest jedynie kroplą w oceanie wiedzy, która z większej perspektywy nie jest w stanie nauczyć nas szczęśliwego życia. I znów przeżywamy sztorm w środku, wiele spraw wymyka się spod kontroli, by zaczerpnąć kolejnej kropli w morzu. Kolejnej kropli, która sprawia nam niemałą iluzję. Obawiam się, że tak wygląda całe nasze życie, o ile jakimś cudem uda nam się uwolnić spod zatopienia życiem automatycznym. O ile w przyszłości mamy nadal siły i chęci, by zatrzymać się choć na chwilę i doznać rewolucji. Kropla do kropli... Ale czy ktokolwiek na tym świecie zdołał zebrać tyle kropli, by stwierdzić bez zawahania, że może spokojnie umrzeć i że wygrał tę walkę? Czy jest w ogóle sens walki, czy to również toczy się jedynie w naszym umyśle? Nie potrafię odróżnić uczucia umysłu od uczucia duszy. Nie wiem czy da się to odróżnić. Odnoszę wrażenie, że projekcje umysłu potrafią sprawić ludziom uczucie spotkania się z większą energią niż pochodzącą ze świata materialnego, tego się bardzo boję. Boję się, że całe życie walczymy z czymś, co nie istniało nigdy. Z kolei bez tej walki nie czułbym niczego, co dawałoby mi satysfakcję z egzystencji. Jeżeli to wszystko to hologramy umysłu, to taką sytuację nazywa się obłędem. Boję się braku sensu.


czwartek, 13 października 2016

Świadectwo zaufania

Trzeba być ze sobą szczerym. W żadnym momencie wszechświat nie przymknie na nas oczu, tak, jak robi to nasz umysł. Możesz przestać myśleć, na chwilę zatracić siebie, ale nie sprawi to, że prawa uniwersalne zapadną na tą chwilę w śpiączkę. W śpiączkę zapada jedynie twoja świadomość. A uniwersum bacznie się temu przygląda, notując to wszystko, co czynisz, i widząc twoje chwilowe omdlenia stwierdza, że w takim stanie nie jesteś jeszcze gotowy, by iść dalej. Zatem zasypiaj ile chcesz, udawaj, że nic cię nie dotyczy, ale czy to nie jest dwulicowość i hipokryzja? Dostosowywanie praw wszechświata do własnej sytuacji ukazuje siłę twojej wiary i inteligencję duchową, obnaża bezlitośnie szczerość twoich intencji, a raczej jej brak. Zgadza się, Bóg pozwala ci dotykać najgorszych zakamarków własnego wnętrza, ale nigdy nie zasłania oczów dłońmi mówiąc, że dziś jesteś bez konsekwencji - daje ci wolną wolę. Konsekwencje są zawsze. Każdy najmniejszy krok ma swoje skutki. Mieć dobre intencje i być świadomością duchową to znaczy mieć świadomość przyczynowo-skutkowych zależności. Zamykając oczy oddalasz się od świadomości, wręcz odpychasz ją od siebie, uciekając wciąż od problemu. Ale on tu zostanie dopóki się z nim nie zmierzysz i pozostanie tu do końca, mówiąc wszechświatowi, że dziś jeszcze nie dorosłeś do kolejnego kroku. Także czy ty zaufałbyś komuś, kto nadużywa twojej cierpliwości i dostosowuje prawa relacji do swoich aktualnych potrzeb, sprawiając, że prawa te stają się nic nie warte? W takim razie ile warta jest ta relacja? Wszystko zależy od ciebie.




sobota, 17 września 2016

Przez rękawiczki

Od czasu do czasu wraca do mnie uczucie kompletnej izolacji od otaczającego mnie świata tak, jakbym żył na innej płaszczyźnie, jakbym dłonią nigdy nie mógł dotknąć rzeczywistości, jakbym zawsze nosił na dłoniach rękawiczki, które oddzielają mnie od doświadczenia istnienia. I każdy człowiek, który mnie otacza, nie jest w stanie przebić tej osłony, choćbym nie wiem jak bardzo chciał. Po prostu przyglądam się temu jak żyją inni, widzę ich problemy, które dla mnie nic nie znaczą, potem przyglądam się swoim problemom, równie iluzorycznie znaczącym cokolwiek, a następnie przyglądam się swojej śmierci, bo tylko to odczuwam intensywnie i "naprawdę". Boję się, że już zawsze będę tylko umierał. Nie pamiętam, kiedy ostatnio żyłem. Być może nigdy. W takiej egzystencji nie ma sensu. Pozostało mi jedynie przespać się, zapomnieć i znów udawać, że jest się częścią mechanizmu. Umierać śmiercią powolną.

"Nie bądź częścią mechanizmu, bądź mechanizmem." - K.


czwartek, 1 września 2016

Zbiór iluzji

Każdy jest inny. Ja akurat jestem taki, że do każdej sytuacji się dostosowuję i zakładam maski. To cecha psychopatów. Ale w pewnych rozmowach odnoszę wrażenie, że jestem bliższy prawdziwemu mnie. Chyba, że takiego nie ma - i chyba przy tym zostanę. Dochodzę do wniosku, że (myśląc abstrakcyjnie i wierząc w coś więcej niż to, co widoczne) nie ma mnie prawdziwego, bo mój charakter i osobowość to wytwór umysłu, a nie uważam go za coś, co ukazuje prawdziwość. Dlatego mogę być zawsze szczery, ale nigdy nie być sobą. Bo ja nie mam charakteru, nie mam osobowości, przyjętych zasad, zwyczajów, nie mam nic. Jestem tylko pustką a za razem oceanem, ale dopiero, gdy opuszczę to, co daje iluzję posiadania czegokolwiek, czyli gdy opuszczę umysł.



wtorek, 23 sierpnia 2016

Wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy jesteśmy Bogami

O ile Jezus istniał naprawdę, nie patrzę na niego jako na kogoś ponad człowieka. Bardziej widzę to tak, że człowiek jest w stanie osiągnąć znacznie wyższy poziom, niż ten, który prezentuje 99% społeczeństwa. Dla mnie Jezus, tak jak każdy inny człowiek jest pewnym bytem/skupieniem energii (niektórzy to nazywają duszą, ale nie lubię tego określenia), którego ogranicza fizyczność, materia, także umysł, nad którym wydaje nam się, że mamy kontrolę, ale to on ma nas na smyczy. Ten człowiek (Jezus) był bardzo mądry, czytając o jego słowach i opowieściach o nich. Ale nie za bardzo obchodzi mnie to, czy on był postacią realną czy fikcyjną. Chodzi o to, jaką miał świadomość. Jego świadomość mogę porównać do stanu Buddy. Okropność ludzkiej wiary polega na tym, że religie skuwają człowieka w ramy, stawiając go w negatywnym świetle i ucinając mu skrzydła, uważając, że jesteśmy marnymi "mrówkami" w porównaniu do ogromu Boga jak i jego wysłannika - Jezusa. Ja nie uważam, że jest coś ponad mnie, wierzę, że jestem nieskończonością i świadomością nie mniejszą niż świadomość Jezusa. Dlatego lubię ten obraz. Z zakrytymi oczami i ustami nadal można bez problemu rozpoznać, kto widnieje na zdjęciu. Dla mnie oczy i usta ukazują dość sporą część naszej świadomości. Są zakryte, ponieważ jeszcze nie płynie we mnie czysta świadomość, jestem skażony tym światem i każdego dnia toczę konflikt z moją psychiką i człowieczeństwem, by wzrastać. Nie mam świadomości godnej Chrystusa, nie odkryłem jej, jeszcze przede mną dużo pracy. Ale potencjał jest nie mniejszy niż u Jezusa. Cała pozostałość tej fotografii jest potencjałem.



środa, 17 sierpnia 2016

Nie budź dzieci

"Jak sądzisz, dlaczego obudzeni nie budzą innych z błędnego snu?
Być może dlatego, że małych dzieci, których całe szczęście zawiera się w mocnym śnie – nie należy budzić. Dzieci rosną w czasie snu.
Jeśli nie będą w porę kładły się spać, to mogą zachorować, a wówczas w swoim dorosłym życiu nie będą w stanie w pełni zrealizować swoje przeznaczenie.
Dzieciństwo wymaga większej ilości snu i dzieci powinny spać.
Taka sama jest natura niedojrzałych dusz.
Są one dziećmi, niezależnie od tego, w jakim wieku są ich ciała.
Ich radość, zachwyt, potrzeby koncentrują się wokół spraw powierzchownych, podobnie jak życie dzieci koncentruje się wokół słodyczy i zabawek.
Dlatego obudzeni idą powoli i cicho, by odgłos ich kroków nie przeszkadzał tym, którzy głęboko śpią. Po drodze budzą oni jedynie tych, którzy wiercą się w swoich łóżeczkach. To właśnie im owi podróżni na ścieżce rozwoju cicho podają rękę.
Dlatego droga rozwoju duchowego nazywana jest mistyczną.
Nie ma nic złego w tym, że budzeni są nieliczni, a wielu pozostawia się, by spali. Z drugiej strony pomyślcie, jaką wielką dobrocią jest pozwolić wyspać się tym, którzy potrzebują snu".
Inayat Khan

czwartek, 11 sierpnia 2016

Tak czy tak nie stało się nic

Od czasu do czasu zdychamy. Bardzo mocno umieramy wewnętrznie. Odbieramy to jako koniec świata, jako coś, co rujnuje nam wszystko - nasze wnętrze, chwilę teraźniejszą i naszą przyszłość. Jedyne, czego pragniemy to zakopać się żywcem, właśnie teraz. Konsekwencje tych emocji mogą się za nami ciągnąć na długie lata.
Ale czasami też jesteśmy szczęśliwi. Może bardzo rzadko, ale jednak - znajdujemy w sobie ogromne światło, rozświetlające nas samych od stóp do głów. Ale... to tylko chwila, bardzo krótka chwila, która za kilka sekund przeminie i słuch po niej zaginie. Dlaczego wówczas ta chwila nie może ciągnąć się za nami latami? Dlaczego tak szybko zapominamy i żyjemy, jakby nic wielkiego się nie stało? Dlaczego zaś po chwili bólu wewnętrznego żyjemy, jakby kolejna część nas umarła? To cholernie przykre i niesprawiedliwe. A przecież tak czy tak nie stało się nic.


piątek, 15 lipca 2016

Jeśli chcesz zmienić świat...

"Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę – naprawdę ją pokochaj.
Znajdź tę, która wzywa twoją duszę, choć wydaje się to bez sensu.
Odrzuć kontrolę i przyłóż ucho do jej serca i słuchaj.
Usłysz imiona, modlitwy, pieśni – każdej żyjącej rzeczy,
każdej skrzydlatej istoty, pokrytej futrem i łuskami,
każdej spod ziemi, spod wody, każdej zielonej i kwitnącej,
każdej jeszcze nie urodzonej i umierającej…
Usłysz, jak smutnie wysławiają Jednego, który dał im życie.
Jeśli jeszcze nie usłyszałeś własnego imienia, nie słuchałeś dość długo.
Jeśli twoje oczy nie napełniły się łzami, jeśli nie pochylasz się do jej stóp, to jeszcze nie odczułeś smutku, że prawie ją straciłeś.
Jeśli chcesz zmienić świat... pokochaj kobietę – jedną
ponad siebie, ponad pragnienie i rozsądek,
ponad swoje męskie preferencje młodości, piękna i rozmaitości
i ponad wszystkie swoje płytkie pomysły na temat wolności.
Dajemy sobie tak wiele wyborów,
że zapominamy, iż prawdziwe wyzwolenie
przychodzi, gdy stajemy w środku ognia duszy
i wypalamy nasz opór przed miłością.
Jest tylko jedna Bogini.
Spójrz w jej oczy i zobacz – naprawdę zobacz,
czy czujesz się, jak walnięty obuchem.
Jeśli nie, odejdź. W tym momencie.
Nie marnuj czasu na „próbowanie”.
Wiedz, że twoja decyzja nie ma nic wspólnego z nią,
ponieważ ostatecznie, nie jest ważne komu się poddasz,
ale kiedy zdecydujesz, by to zrobić.
Jeśli chcesz zmienić świat… kochaj kobietę.
Pokochaj ją na całe życie – ponad swój lęk przed śmiercią,
ponad swój lęk przed byciem manipulowanym
przez Matkę wewnątrz swojej głowy.
Nie mów jej, że gotów jesteś umrzeć dla niej.
Powiedz jej, że gotów jesteś ŻYĆ z nią,
sadzić z nią drzewa i patrzeć jak rosną.
Bądź jej bohaterem, mówiąc jak piękna jest w majestacie swojej bezbronności,
pomagając jej, by każdego dnia pamiętała, że JEST Boginią
przez adorowanie jej i przez poświęcenie dla niej.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę
z jej wszystkimi obliczami, przez wszystkie jej okresy życia,
a ona uzdrowi cię ze schizofrenii - podwójnych skłonności i połowicznej szczerości, które utrzymują twego Ducha i ciało w oddzieleniu – które utrzymują cię w samotności
i sprawiają, że zawsze poszukujesz na zewnątrz Siebie
czegoś, co sprawi, że twoje życie warte będzie, by je przeżywać.
Zawsze będzie inna kobieta.
Wkrótce ta lśniąca nowa stanie się stara i nudna,
a ty znowu będziesz coraz bardziej zniecierpliwiony,
wymieniając kobiety, jak samochody,
wymieniając Boginię na ostatni obiekt twego pożądania.
Mężczyzna nie potrzebuje już żadnych więcej wyborów.
To czego potrzebuje, to Kobieta, to Droga Kobiecości,
cierpliwości i współczucia, nie-poszukiwania, nie-działania,
oddychania w jednym miejscu i zapuszczenia splatających się korzeni
dostatecznie silnych, by utrzymały ziemię w całości,
podczas gdy ona będzie zrzucać cement i stal ze swojej skóry.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę, po prostu jedną kobietę.
Kochaj ją i ochraniaj, tak jakby była ostatnim świętym naczyniem.
Kochaj ją ponad jej lęk przed porzuceniem, który trzyma w sobie dla całej ludzkości.
Nie, ta rana nie jest jej, aby miała uzdrowić ją sama.
Nie, ona nie jest słaba w swojej współzależności.
Jeśli chcesz zmienić świat… kochaj kobietę
na wszelkie sposoby, aż ci uwierzy,
aż jej odruchy, wizje, głos, zręczność, pasja,
jej dzikość powrócą do niej –
aż nie stanie się siłą miłości potężniejszą,
niż wszystkie demony politycznych mediów,
które tylko szukają sposobu,
by obniżyć jej wartość i ją zniszczyć.
Jeśli chcesz zmienić świat…
Odłóż swoje racje, swoje armaty i znaki sprzeciwu.
Odłóż wewnętrzną wojnę, swój słuszny gniew
i kochaj kobietę…
ponad wszelkie swoje łaknienie wielkości,
ponad swoje uparte poszukiwanie oświecenia.
Święty Grall stanie przed tobą,
jeśli tylko weźmiesz ją w ramiona
i przestaniesz poszukiwać czegoś poza tą intymnością.
A co, jeśli pokój, to marzenie,
może być jedynie przypomniane poprzez serce kobiety?
A co, jeśli miłość mężczyzny do kobiety, do Drogi Kobiecości
jest kluczem otwierającym Jej serce?
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę
do głębi swojego cienia,
do najwyższych szczytów swej Istoty
aż do Ogrodu, gdzie po raz pierwszy ją spotkałeś,
do furtki do królestwa tęczy, przez którą przejdziecie razem jako Światło, jako Jedno,
do miejsca bez powrotu,
do krańców i początków nowej Ziemi.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę – naprawdę go pokochaj.
Wybierz tego, którego dusza przyciąga twoją jasno i wyraźnie,
który cię widzi, który jest dość odważny, by się bać.
Przyjmij jego dłoń i prowadź go łagodnie do krwi swojego serca,
gdzie poczuć może ciepło, które mu dajesz i odpocząć tam,
i spalić swój ciężki ładunek w twoich ogniach.
Spójrz w jego oczy, zajrzyj głęboko i zobacz co leży tam uśpione
lub przebudzone, lub nieśmiałe, lub oczekujące.
Spójrz w jego oczy i zobacz tam jego ojców i dziadków
i wszystkie wojny i szaleństwa,
w których ich duchy walczyły w jakimś dalekim kraju, w jakimś odległym czasie.
Spójrz na ich ból i zmagania, udręki i winę; bez osądzania,
i pozwól temu wszystkiemu odejść.
Wczuj się w ten ciężar przodków
i wiedz, że to czego szuka, to bezpieczne schronienie w tobie.
Pozwól mu roztopić się w twoim pewnym spojrzeniu
i wiedz, że nie musisz odbijać tego szaleństwa,
ponieważ masz łono, słodką, głęboką bramę, aby zmyć i zaleczyć stare rany.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę go pokochaj.
Siądź przed nim w pełnym majestacie swojej kobiety z oddechem bezbronności,
w zabawie niewinności swego dziecka, pozwalając jego męskiej mocy
pokazać się przed tobą… i płyńcie w łonie Ziemi, w cichym wiedzeniu, razem.
A kiedy on się odsunie... ponieważ będzie uciekać bojąc się tej jaskini…
Zbierz wokół siebie babcie… owiń się ich mądrościami,
słuchaj, jak łagodnie szepczą,
uspakajają twoje przestraszone dziewczęce serce,
namawiając cię, byś była spokojna…
I czekaj cierpliwie na jego powrót.
Usiądź przy jego drzwiach i śpiewaj, pieśń o pamiętaniu,
że może jeszcze raz go ukoisz.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę go pokochaj.
Nie nakłaniaj jego małego chłopca,
podstępem i fortelem, uwodzeniem i naciąganiem,
tylko, by go zwabić… w sieć zniszczenia,
do miejsca chaosu i nienawiści
straszniejszego niż jakakolwiek wojna prowadzona przez jego braci.
To nie jest kobiecość, to jest zemsta
To jest trucizna pokręconych dróg
wiekowych nadużyć, gwałt naszego świata,
A to nie daje kobiecie mocy, zmniejsza moc, gdy odcina się ona od jego jąder,
i to zabija nas wszystkich.
I niezależnie od tego, czy jego matka opiekowała się nim, czy nie mogła,
pokaż mu prawdziwą matkę teraz.
Obejmij go i prowadź z wdziękiem i swoją głębią
tlącymi się w centrum jądra Ziemi.
Nie karz go za jego rany, gdy myślisz, że nie zaspakaja twoich potrzeb lub nie spełnia kryteriów.
Wezwij dla niego słodkie rzeki
Krwią sprowadź to wszystko do domu.
Jeśli chcesz zmienić świat, pokochaj mężczyznę, naprawdę kochaj go.
Pokochaj go dostatecznie, by być naga i wolna,
Pokochaj go dostatecznie, by otworzyć swoje ciało i duszę
na cykle narodzin i śmierci.
I podziękuj mu za sposobność,
gdy razem tańczycie wśród szalejących wichrów i milczących lasów.
Bądź dość odważna, by być krucha, i pozwól mu pić z delikatnych,
upojnych płatków twojej istoty.
Niech wie, że może wspierać cię, byś stała, i ochraniać cię.
Upadnij w tył w jego ramiona i ufaj, że cię złapie,
nawet jeśli upuszczono cię tysiące razy przedtem.
Naucz go, jak się poddawać, poddając się sama.
I wtop się w słodką nicość serca tego świata.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę kochaj go.
Dodawaj mu odwagi, karm go, pozwalaj mu, słysz go, obejmuj go, uzdrawiaj go,
a ty w zamian będziesz żywiona i wspierana,
przez silne ramiona i czyste myśli i skoncentrowane strzały,
ponieważ on może, jeśli mu na to pozwolisz, stać się wszystkim, o czym marzysz."
-Lisa Citore

niedziela, 15 maja 2016

Trzymaj się przyjacielu

Przypomniałem sobie o Tobie. Przyznam że bardzo dawno o Tobie nie wspominałem. Człowiek dojrzewa, zmienia się, o pewnych sprawach i osobach zapomina, gdy znikną z jego życia, nic w tym dziwnego. Jednakże to przygnębiające, że zapominamy o osobach, które miały na nas tak ogromny wpływ. Ty z pewnością miałeś na moje życie wpływ ogromny, bez Ciebie wszystko wyglądałoby inaczej, byłbym zupełnie innym człowiekiem. Pewnie mniej doświadczonym w boju. Chciałbym o Tobie pamiętać jak najdłużej, jak tylko mogę. A wiem, że mogę już niedługo. Więc chyba warto napisać tu o Tobie kilka zdań, które może przedłużą żywot moich dalekich wspomnień w umyśle. Myślę, że przypomniałem sobie o Tobie, gdyż jestem aktualnie bardzo samotny. Gdy uczestniczyłeś w mojej codzienności, było zupełnie inaczej. Nic mi do szczęścia potrzebne nie było, bo każdy dzień z Tobą był szczęściem. Codziennie nowa przygoda, nowe doświadczenie, próba kształtującego się dopiero charakteru. Właśnie tego potrzebowałem do idealnego dzieciństwa. I obawiam się, że właśnie takiego człowieka jak Ty potrzebuję w chwili obecnej. Używam sformułowania „obawiam się” dlatego, że jestem pewien, że nigdy takiej osoby nie spotkam, choćbyś mieszkał kilkanaście metrów ode mnie. Kwestia w tym, że jesteśmy już zupełnie inni. Ja już nie jestem taki naiwny jak kiedyś i Ty z pewnością nie jesteś taki. A w tym wszystkim boli najbardziej to, że to jak najbardziej normalna kolej rzeczy. Czyli tęsknię za czymś, co nie istnieje. Za kawałkiem myśli, które z roku na rok strzępią się coraz bardziej, aż w końcu zostaną z niej tylko strzępki, z których nie da się już nic wyczytać, jednak te strzępki na zawsze zostawią w sercu ranę, której bólu nie da się opisać, bo wpływa on podświadomie na bieg wydarzeń każdej życiowej sytuacji. W takim wypadku na zawsze będziesz w moim sercu, bez znaczenia, czy będę o Tobie pamiętał, czy już dawno zapomnę. Będziesz podświadomie jakby. To w sumie bardzo pokrzepiające. Dziękuję Ci za każdą wspólną sekundę. Dziecięca przyjaźń to jedno z najszczerszych i najsilniejszych uczuć na świecie. O tym nie zapomnę nigdy. Trzymaj się K.

poniedziałek, 7 marca 2016

Nauka na błędach

Być może bywają takie sytuacje, choć aktualnie trudno w to uwierzyć, w których wszystko jest dobrze, chce się żyć, jesteś jak niewzburzone morze, bez jakiejkolwiek, najmniejszej fali. Wtedy wówczas może Ci się wydawać, że to wszystko, ten cały spokój duszy jest nudny. Masz wrażenie, że twoja dusza znika w otchłań radości, że gubisz swój charakter, twórczość, ale to nieprawda. Przypominasz sobie sytuacje, w których było źle, w których nie miałeś wokół nikogo, Wydaje Ci się, że wtedy twój charakter był bardziej "zakreślony", że czułeś się bardziej sobą. Ale to jedna, wielka paranoja. Charakter nie jest przecież Tobą, to tylko struktura zakreślona przez umysł, ale poza nim jest coś więcej - to jest dusza, to jesteś Ty, głębia. Żaden charakter nie jest głębią taką, jaką jest dusza. To kretynizm negować swoją radość tylko dlatego, że twój mózg uroił sobie, że wtedy było Ci lepiej. Powiedz, jak mogłoby Ci być lepiej, skoro to były najgorsze momenty w twoim życiu? Teraz jesteś sam, teraz jesteś najlepszym dowodem na to, że nie czujesz się dobrze, nie czujesz się wcale bardziej sobą. Jedynie toniesz próbując złapać się wszystkiego, czego tylko możesz, by się uratować. Ale idziesz na dno, jesteś nieszczęśliwy, nie masz najmniejszej ochoty żyć, chciałbyś na zawsze zamknąć oczy, stać się głuchy na wszystkich ludzi, brać wszystkich na dystans, bo dobrze wiesz, że tak czy tak w końcu przyjdzie rozczarowanie. Automatycznie kopiesz sobie grób. Ale nie poddasz się, dlatego z całego serca mówię Ci - jeżeli jesteś szczęśliwy, nie daj sobie tego odebrać przez swoje własne widzimisię. Szczęście jest rzadkością na tym świecie, z własnej wolnej woli je utraciłeś, teraz żałujesz. Teraz pierwszym słowem, jakie przychodzi Ci na myśl, jest "marność". Uwierz, nie bez powodu. Proszę, nie popełnij nigdy tego błędu. Zawsze jesteś sobą, tylko zajrzyj głębiej. Nie musisz niszczyć wszystkiego dookoła. Ucz się na błędach. Trzymaj się, nim się obudzisz wszystko będzie dobrze. To głos duszy, nie lekceważ go.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Wbij to sobie do łba

"Pomyliłem kilka pojęć pożądania związanego z brakiem wiary w powszechnie znane poczucie miłości. Pożądanie, nawet jeśli nie wierzy się w miłość (przeznaczenie itp.) nie ogranicza się do jednej, prostej definicji i charakterystyki. W swojej głowie podzieliłbym je na dwa typy, które są zależne od charakteru człowieka. Na tą dobrą, jak i gorszą stronę:
Dobrą stroną jest pożądanie przepełnione fascynacją i uwielbieniem osobowości drugiej osoby, a nie tylko umiłowania do tego, co ukazane jest na zewnątrz. Takim pożądaniem charakteryzują się zazwyczaj osoby z ciepłym stosunkiem do innych istot ludzkich, z przyjemnym charakterem i często radością w sercu, jednak takie osoby z jakichś względów w związki miłosne nie wierzą. Najczęściej są to względy trudnej przeszłości, w skład której wchodzą częste zranienia i rozpamiętywania po licznych rozczarowaniach ze strony płci przeciwnej. Takie osoby mają dość emocji, gdyż boją się kolejnego cierpienia, jednakże ciężko im w sobie ukryć uczucia, co często skutkuje rozlewem wewnętrznego chaosu na zewnątrz, a to z kolei przynosi kolejne nieudolne próby z nowym, bądź wcześniejszym partnerem, oczywiście bez dobrych rezultatów. W tego typu osobach powstaje swego rodzaju „błędne koło” uczuciowe, przez co nigdy nie przestają na zawsze czuć się źle. Jednak wciąż mają nadzieję, że będą szczęśliwe. Zależnie od „podmuchu wiatru” ich nadzieja zostaje utracona lub ponownie przywrócona - za sprawą spojrzenia nowo poznanej osoby, na którą mogą one przypinać łatkę ideału i snuć sobie ich cechy charakteru, które nijak mają się do rzeczywistości. A wszystko przez zwykłą niewiedzę i naiwność.
Gorszą stroną, żeby nie powiedzieć dosadnie – złą, jest pożądanie nie przepełnione żadną fascynacją wnętrzem, lecz przepełnione jedynie chwilowym zafascynowaniem zewnętrzną ilustracją osoby płci przeciwnej, co jednak szybko potrafi się wyczerpać i „wypalić się” niczym majestatyczne sztuczne ognie, które jak wiemy dają jedynie chwilowy efekt. Krócej mówiąc, jest to pożądanie ciała. Prymitywne pożądanie porównywalne do instynktu zwierzęcego, jednak jak wiadomo instynkt zwierzęcy w przeciwieństwie do wyżej opisanego zjawiska opiera się na celu przetrwania i wydłużeniu żywotności gatunku, nie na przyjemności. Osoby doświadczające takiego pożądania zazwyczaj są osobami o „zeschłych” wnętrzach, nie obnoszące się ze swoimi uczuciami, jeśli je posiadają. A to dlatego, by ukazać światu swoją przewagę nad emocjami, której tak naprawdę nie są w stanie posiadać, gdyż już dawno przegrali bitwę ze swoim wnętrzem. Pozostało im – poddanym, jedynie brać, nie dając ze swojej strony większego zaangażowania drugą osobą. Bardzo egoistyczne podejście do świata i ludzi, jednakże, co prawda na krótką metę, ułatwiające egzystencję. Tacy ludzie najczęściej nie mają szacunku do swojego ciała oraz do obcych ciał. Mają bardzo ograniczone pole widzenia w wielu zakresach myślowych, co skutkuje w wielu przypadkach zapatrzeniem w siebie i w swoje poglądy." - 12.10.2015