wtorek, 27 listopada 2018

Gdyby zależało

Może jestem wybredny, ale w tym wszystkim bardzo mi brakuje kilku prostych słów, czy odrobiny uwagi względem tego, na czym mi bardzo zależy. Minuty poświęconej na przesłuchanie, jednego zdania, jakiegokolwiek wsparcia. Jeżeli ktoś mnie dobrze zna to wie, że ja dla muzyki zrobię bardzo dużo, jeżeli nie wszystko, bo nie raz mnie ona ratowała. I jeżeli komukolwiek zależy na drugiej osobie to oczywistym jest by zwracać uwagę na sprawy, które są dla tej drugiej osoby ważne. A jeżeli raz, czy dwa, to wszystko przechodzi bez żadnego słowa to ja już nie chcę się dobijać, bo nie o to w tym chodzi, żeby się dobijać. Ja się wtedy zwyczajnie zamykam i jest mi przykro, bo utwierdza się przekonanie, że ja z moimi najważniejszymi wartościami jestem potwornie sam. I taki już jest człowiek, że tego potrzebuje, że to mu siedzi z tyłu głowy i nie poświęci dla drugiej osoby wszystkiego, jeżeli ta druga osoba nie będzie w stanie dać tej pieprzonej chwili, szczególnie, gdy sam robi naprawdę dużo, żeby ta osoba poczuła się lepiej. W końcu się zamknie tak na dłużej albo na zawsze. To nie wymaga dogłębnej wiedzy na temat relacji międzyludzkich. To tylko zwykła empatia i kwestia tego, czy naprawdę nam zależy. Może widzisz, nie zależy.

Troszkę braknie mi już siły na to, żeby brać całą inicjatywę na siebie i żeby ciągnąć to wszystko na swoich plecach, szczególnie, że to nie jedyny wysiłek, który moje plecy podejmują od kilku miesięcy, będąc tu sam jak palec. I może ze mną jest coś nie tak, ale gdyby bardzo jej zależało, to odwiedzałaby tego bloga. Tak mi się zdaje.



czwartek, 22 listopada 2018

4x4

Cztery dni egzystuję, cztery dni jestem martwy.
Cztery dni egzystuję, cztery dni jestem martwy.
Cztery dni egzystuję, cztery dni jestem martwy.
Cztery dni egzystuję, cztery dni jestem martwy.
Wychodzi na to, że przy niezwykle optymistycznych wiatrach zostało mi 30 lat życia. 20 przeżyłem. Kurcze, niedługo połowa, a ja jeszcze się nie przywitałem i nie oswoiłem.

piątek, 2 listopada 2018

życie i życie

Jedni mają duże życie, inni ogromne, jeszcze inni malutkie. Świat milionów zainteresowań kontra kilku. Ale życie to życie. Życie życiu nie równe i nie widzę sensu, żeby podglądać czyjeś i żałować czyichś priorytetów czy decyzji. Bo takie to czyjeś życie. Takie nie nasze.

czwartek, 1 listopada 2018

wrażliwość

Jak ja się cieszę, że mam gdzieś tam w sobie tą wrażliwość na sztukę, że potrafię się zabawnie wzruszać ze względu na to, że ktoś potrafił stworzyć z siebie tak piękny refren bądź zbiór niezwykle trafnych słów. Że człowiek potrafi dać z siebie coś więcej i potrafi malować świat swoim wnętrzem (co działa jak miecz obosieczny i potrafi sprawić dużo złego). Fajnie, że coś tam jest, choć mi ucieka z rąk.

piątek, 26 października 2018

napisać

Jak by wam to kiedyś powiedzieć.

Napisać.

Przyzwyczaiłem się do tego, żeby mówić wam, że jakoś idzie, albo, żebyście się nie martwili.

Naprawdę chcę, żebyście się nie martwili.

Kiedyś powiedziałem, że nie jest ze mną dobrze. Bardzo was to zmartwiło.

Więc mówię, że jakoś jest. 

Nie wiem, jak by wam to powiedzieć.

Napisać.

czwartek, 25 października 2018

Wiem, że mogłem się bardziej postarać


Chciałbym coś więcej poczuć, niż ten pierdolony stres. 
Nie, że ktoś bardzo chciałby być tu, a że może jest.

Żeby ktoś stwierdził, że tu będzie, mimo tego, 
że ja przecież zwykłem gasnąć nagle z dnia na dzień.

I nie przez kabel, bo odporność na to wzrasta
po tych kilku razach obiecanych sobie, że to czysta magia.

Gówno prawda.

Po prostu usiąść razem w parku, jak ta starsza parka,
stwierdzić, że naprawdę dobrze razem jest.

środa, 24 października 2018


Nie przejmuj się, jeśli życie nie jest takie piękne
to niedługo zniknie i będzie daleko
daleko stąd

niedziela, 21 października 2018

środa, 17 października 2018

For us

I wish there was a special place for people, who miss that music and these better times, place full of love and piece. I wish I could hug you all.


poniedziałek, 8 października 2018

Do Kesji

Spójrz, ledwie trzy miesiące minęły a ludzie dawno żyją własnym życiem, cieszą się tak, jak cieszyli się zawsze i smucą się tak samo, snują swoje plany na przyszłość, mniej, lub bardziej pomyślnie. Wszystko toczy się dalej. Wciąż trwają nic nie warte wojenki - czy to na terenach objętych konfliktami zbrojnymi - czy to w spożywczym o to, kto pierwszy złapie za świeży bochenek chleba, jakby obok nie było drugiego. Każdy walczy o swoją miłość, jakby ona istniała jako ta jedyna. Każda przecież jest "jedyna". I dalej, każdy walczy o setki mini szans dziennie, jakby nigdy więcej miały się nie zdarzyć. Nie wiem dlaczego wciąż zaskakują się obrotem zdarzeń, jakby za każdym razem świat im się rozpadał. I tak rozpada się raz na tydzień. Cztery razy w miesiącu. Czterdzieści osiem razy w krótkim roku. Uznając, że człowiek - bardzo na oko - żyje minimum sześćdziesiąt lat, wychodzi na to, że człowiekowi rozpada się życie dwa tysiące osiemset osiemdziesiąt razy w ciągu życia (minimum!). To wciąż za mało, by się do tego przyzwyczaić i spokojnie spać, a za razem po niespełna trzech miesiącach od jednego z największych wstrząsów w naszych życiach (liczba mnoga, gdyż piszę o mnie i twoich przyjaciołach) żyjemy, jakby nigdy nic się nie stało. Wskakujemy w wir, który pędzi coraz szybciej i szybciej, bo gdybyśmy nie wskoczyli, zniknęlibyśmy prędzej, niż byśmy sobie tego życzyli. Czasem wieczorem przypomną nam się wspomnienia, pooglądamy zdjęcia, na których jawiła się twoja fizyczna postać, czasem nas to nawet wzruszy i przeżyjemy chwile zastoju tak jak ja w tym momencie, ale po chwili trzeba znów wskoczyć tam, z czego w obecnych okolicznościach, w twoim położeniu (na pewno byś się z tego śmiała) łatwo Ci kpić, czego Ci serdecznie zazdroszczę. Budzi we mnie jednocześnie podziw i strach to, jak łatwo nam przychodzi zostawić to wszystko za sobą i wyruszyć dalej, fakt faktem z braku innej możliwości. Smuci to, jak nasze umysły się spieszą i zmywają to, co niegdyś stanowiło nieodłączną cześć naszego istnienia. Wszystko jest ulotne, tak bardzo, że można to jednym tchem zdmuchnąć.
Relacja jest tak wielka, jak mocno wciąż nią żyjemy i na niej opieramy swoje decyzje, niezależnie, czy druga osoba o nas w ogóle pamięta, czy w ogóle jest. Od niej nie zależy nic. To nasza kwestia, czy chcemy sobie zniszczyć życie opierając się na naszych zdeformowanych wyobrażeniach, braku faktycznych informacji i niedomówieniach. Chyba to jest miłość.
Mam nadzieję, że tam, gdzie naprawdę jesteś, jesteś trwalsza niż istota ludzka, i że otwarcie i głośno kpisz sobie z tego, jak z perspektywy bezczasu jesteśmy żałośnie zmienni. Cieszę się, że mimo wszystko masz osoby, które Cię kochają. Mam nadzieję, że z perspektywy bezczasu i braku ograniczeń postrzegania nikt was nie rozdziela.
Może tam u Ciebie już dawno jest po wszystkim.
Może ja też już tam jestem.

piątek, 5 października 2018

Kto wie?

Nie wiem, czuję, że nic nie mam do powiedzenia, co mnie martwi. Muszę czytać, bo będę głupszy i głupszy. Ostatnio śniło mi się, że umarłem i to było ciekawe. Siedzę w Anglii, pracuję (tyle dobrego), nie wiem właściwie co się dzieje ze mną, jestem rozdarty. Jest mi przykro ze względu na samotność, ale całkiem skutecznie to tłumię. Wmawiam sobie, że to tylko kilka miesięcy. Robię co do mnie należy, czy coś. 

czwartek, 23 sierpnia 2018

Czwarty dzień

To już czwarty dzień tygodnia, czwarty z pięciu by rzec można,
tu gdzie ciemność w dzień to norma bardzo trudno wstać.
Gdyby chociaż obraz z okna jakoś mnie zachęcił do zmian,
Lecz spotykam tu wciąż co dnia widok szarych ścian.
Z rana myśli wspominają jak to żyć mnie nauczano,
że co rano trzeba mówić sobie "dobry dzień".
Gdyby pod uwagę brano, że mnie myśli zabijają,
po ramieniu poklepano by mnie mówiąc "trzymaj się".
Zatem schodzę na śniadanie w jakże nie do życia stanie,
obijając się o ściany stałej drogi w dół.
Powolutku, krok po kroku, jakby coraz bliżej mroku,
mimo, że na pozór wokół coraz jaśniej jest.
Przełykając swój posiłek znowu ten sam, więc na siłę,
odwołując się do Boga za wysiłek składam dzięki.
Mimo mych najszczerszych chęci wdzięczność jest zadaniem wielkim,
bowiem męki przeżywamy w monotonii egzystencji.
I tak zdając sobie sprawę, że nie jestem tu wyjątkiem,
wyjątkowo szybko gasnę w tłumie, byleby zapomnieć,
przestać myśleć, myśli rozgnieść w dłoni podawanej skromnie
ludziom, którzy w swym istnieniu śnią swą wolę nieprzytomnie.
I tak całe popołudnie coraz wolniej bije serce,
by któregoś dnia zatrzymać się i nie bić nigdy więcej.
ale zanim to się stanie, poprzymierzam maski szpetne,
przez co ufni ludzie wokół znów uwierzą w to kim jestem.
Wolałbym tego nie robić, ale to automatyczne,
dostosuję się do otoczenia, potem szybko zniknę.
Powracając w ciemną otchłań, znowu w kącie swym zawisnę,
by nie zawieść się na przyziemności, po której mam bliznę.
Z bliska okiem wpełznę w wizję duszy nieskończonej,
w której duszę się bo widzę jednak wciąż jej koniec.
Seria tonięć ciągłych to nie stopień do wzniosłości,
bo nie wzniesiesz się na wodzie ginąc w bezradności.
To jak nieważkości stan, tylko w wiecznym bólu,
Chcąc zatrzymać myśli wciąż przylegam do rozumu.
Nie rozbijesz murów swego ego wśród diabelskich umów,
Choćbyś pozbył się z umysłu obecności szumu.

2 lata temu









niedziela, 8 lipca 2018

Wzniosę toast

Na taki pomysł wpadłem, żeby od nowego roku zwracać uwagę na urodziny i rocznice śmierci wspaniałych i zasłużonych mi artystów, zapisać to w swoim kalendarzyku i w danym dniu czcić wyjątkowy dzień żyjącego, bądź pamięć zmarłego artysty słuchając ich twórczości w przyjemnej, pełnej dobrej energii atmosferze. W ten sposób więcej dni będzie wyjątkowych i nadających się do świętowania, a i toast za piękne duszyczki będzie miłym gestem.

wtorek, 3 lipca 2018

Ta martyrologia

"Nie wracam do kraju swojego pochodzenia: wyrosłem z martyrologii; uważam, że euforia generowana przez wspólne poczucie krzywdy jest drogą donikąd i trzeba być idiotą, żeby tego nie widzieć."

wtorek, 29 maja 2018

Niech komuś tak odbije

Im starszy jestem, tym bardziej odczuwam, że jestem w tym wszystkim sam. W tym całym tańcu, obłędzie, sam w obrzydzeniu do społeczeństwa. Jak mam nie zwariować, jeśli czuję tak mocną izolację względem kogokolwiek i czegokolwiek? I boję się, że już z nikim w tym obłędzie nie zatańczę. Kto mi spojrzy w oczy i bez słów powie, że rozumie i że nie puści? Już sama koncepcja trzymania się kogoś tak bardzo blisko, jest dla mnie czymś coraz bardziej absurdalnym, bo nie wierzę, że komuś odbije aż tak, jak mi. To naprawdę nie jest fajne.

niedziela, 20 maja 2018

Nie było mnie

Okropna jest ta tęsknota za czymś, czego nigdy nie było. Jak da się wypełnić pustkę po wrażeniu, że dziesiątki, setki, tysiące, miliony lat temu byłeś szczęśliwy, a teraźniejszy świat jest niesmacznym żartem? Jak przywrócić czasy, miejsca, sytuacje, które nigdy nie istniały? I tak drąży te poczucie pustkę w mojej wymyślonej duszy... W nigdy nieistniejącej istocie.


sobota, 21 kwietnia 2018

Pierwsza próba

Cóż za paradoks, że człowiek o życiu uczy się najwięcej, gdy przeżyje czyjąś śmierć. Czym są te nasze durne, snute całymi nocami przekonania wobec pierwszej próby generalnej? Niczym.

Żegnaj Aniołku. 

piątek, 30 marca 2018

Mniej a więcej

Czasami im mniej przestrzeni, tym lepiej.
Im mniej mam czasu, tym szybciej się uczę.
Im mniejsze mam mieszkanie, tym mniej się boję.

środa, 21 marca 2018

co miesiąc

Śni mi się co miesiąc, czasem nawet częściej. Przez jakiś czas miałem spokój.
Niech ktoś coś z tym zrobi.
Niech mi ktoś coś zrobi.

wtorek, 13 marca 2018

Choćby ten spacer

Nawet durny spacer. Chciałoby się pójść z kimś na durny spacer. Z kimś, kto rozumie. Z kimś, z kim bez słów można by wszystko obserwować i cieszyć się każdym elementem drobnym.
Ponadto rzygam już seksualnością. Mam tego dość. Gdzie się podziała ta bezinteresowna relacja? Tak wygląda dorastanie? Bo ja często jednak wolałbym zostać dzieckiem.
Rozumiem, że ludzie potrzebują bliskości, ale niejednokrotnie nawet się nie znają, tak naprawdę. Chciałbym, żeby ktoś poznał dokładnie moje wnętrze i to, co dla mnie najważniejsze, zanim pojawi się kwestia bliskości.
Albo coś ze mną nie tak, albo świat staje na głowie.


Tak trzeba chyba

W piątek wyjeżdżam do Niemiec. Jakie te życie przewrotne, nieprawdaż?
Jest stres, poczucie jakiejś straty, jakbym tu nie dokończył jakiegoś etapu, jakbym nie spotkał kogoś, kogo powinienem. Tak czuję. Z drugiej strony trzeba iść do przodu, rozwijać się. Nie wiem, czy nazwę kiedykolwiek tamte miejsce domem. Chciałbym w to wierzyć. Czas pokaże. Może wrócę, może nie. Chciałbym robić muzykę, tak czy tak. Bez tego marność kompletna. Chciałbym żyć.

poniedziałek, 26 lutego 2018

Czego chcieć więcej?

Ból po stracie zamienić na ból po stracie.


Prztyczek w nos

Lekcja na dziś? Iluzją mogą być nawet nasze najbliższe osoby. Z pragnienia poczucia bliskości i zrozumienia sam wmówiłem sobie, że ktoś mnie rozumie, nie chcąc później widzieć, jak bardzo się myliłem, dostając po dupie drugi raz z rzędu. Byłem tak bardzo uzależniony od tego kłamstwa, że aż stanęło mi serce w konfrontacji z rzeczywistością. I co gorsza nadal targają mną emocje, gdy tylko myślę o tej osobie. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo jest wkopany. Biada tym, którzy twierdzą, że są świadomi. Być może ogarnąłeś swoim móżdżkiem wiele ludzkich spraw, ale zapomniałeś, że to tylko móżdżek.
To znów ten moment, kiedy bardzo się o siebie boję. Zawsze ceniłem w sobie tego małego, niewinnego chłopca. Tym razem przekląłem to, że go w sobie mam, bo gdy bierze nade mną górę, wszystko na tym świecie jest godne zapłakania i nie sposób funkcjonować normalnie.
Naprawdę chciałbym poczuć tę bliskość względem osoby, która mnie rozumie, a nie względem iluzji.
Oderwania od tych fałszywych stanów zawsze są wielkim trzęsieniem ziemi. Czytałem o tym wiele razy. Problem w tym, że "przekonanie to luksus tych, którzy stoją z boku". Dopóki twoje przemyślenia nie skonfrontują się z realną sytuacją, nie znaczą nic. Są łamliwe jak drobne gałązki podczas wichury. I tak jest z ogromną większością naszego życia. Jesteśmy zbudowani z przekonań, które wydają się solidne... Dopóki nie przyjdzie wojna.

Tęsknię za Tobą, jeżeli Ty nie jesteś moim wydumanym obrazem. Byłaś na mnie za mądra, a jednak byłaś. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele przeze mnie przeszłaś. Biję pokłony i dziękuję. I jak najbardziej, kocham.

czwartek, 22 lutego 2018

Wszystko co kocham

Ten świat pewnie piękny jest,
Choć pokój bez okien mam.
Znów muchy witają się,
Zlizując krew na mych drzwiach.

Jestem jedynie obrazem twych wad.
I wylaną frustracją gdy łez brak.

Obcych mi fajek dym,
Zaczadził mój mózg do cna.
To chyba nie może być,
Powodem gorszego dnia.

Jestem jedynie obrazem twych wad.
I wylaną frustracją gdy łez brak.

Chciałbym, żeby ktoś spojrzał,
I uwierzył, że będę kimś.
Ale wszystko, co  kocham,
Spala moje marzenia w pył.

Na szyi mej zwisa sznur.
Przypadkiem znów, jakoś tak,
Trafiłaś tym sznurem mnie,
Na kogoś musiało paść.

Jestem jedynie obrazem twych wad.
I wylaną frustracją gdy łez brak.

Ciężko znaleźć sens od tak,
Kiedy jedyny szybko znikł.
Zaufałem pierwszego dnia,
A drugiego przestałem żyć.

wtorek, 20 lutego 2018

Sztuka

Pięknem i marnością ludzkiej egzystencji jest też to, że na świecie jest ogrom pięknej muzyki, literatury i filmów, a nie będę w stanie odkryć tych wszystkich cudownych dzieł.


środa, 14 lutego 2018

To już miliony lat

Dzisiejszej nocy złapałem się na tym, że patrzę na Ciebie nie oczami człowieka. Już dawno zapomniałem jak patrzeć po ludzku. Już nie tak jak kiedyś, zwracam uwagę na kolor włosów, kształt ust, wzrok pełen pokusy. Te wszystkie kobiece cechy są, rzecz jasna, pociągające, jednak jakby odchodzą na drugi plan. Widząc i imaginując twoją postać nie widzę kobiety, tylko duszę. Ciężko mi sobie wyobrazić nasze wspólne, ludzkie chwile, bo odnoszę wrażenie, że to nie jest nasze miejsce. Widzę jakieś miliony wspólnych lat, wspólnej troski, gdzie ta planeta to jeden z wielu epizodów. I przychodzą mi imaginacje sugerujące, że my już tak kilkaset tysięcy lat uciekamy i wracamy, na przemian.


wtorek, 13 lutego 2018

Najdziksze fantazje

Tak mnie tej dzisiejszej nocy dopadł głód seksualny. Taki nadzwyczaj ogromny. Zacząłem rozmyślać jak pięknie byłoby rozumieć się w tej kwestii i dopełniać. Robić wszystko bezwstydnie, dotykać się bez żadnych niepewnych ruchów, że stanowczością łapać za włosy, ściskać nadgarstki, patrząc sobie w oczy wymieniać się śliną. I z każdym kolejnym razem być coraz pewniejszym i nie dbając o nic wokół po prostu pieprzyć się i spełniać swoje najdziksze fantazje.

To jeszcze nic. Dopiero totalnym odlotem byłoby powiedzieć po wszystkim, jak bardzo ją kocham.


piątek, 9 lutego 2018

Żeby było normalnie

Chciałbym, żeby ten cały syf już znikł. To mnie boli, bardzo. Od samego czytania mnie to boli, wszystkie syfy tego świata na mnie działają, nawet jak mnie nie dotykają. Codzienna dawka tych brudów sprawia, że czuję się jeszcze gorzej, potem mam wrażenie, że mój stan bierze się znikąd. Ale czując w sobie każde te brudne słowo, nawet, jeżeli nie dotyczy mnie, nie dziwota, że chce mi się wymiotować. To mnie przeszywa.


Chciałbym, żeby było normalnie.

wtorek, 6 lutego 2018

“ Czasami leżę w trawie i wcale mnie nie widać - mruknął osiołek - i świat jest taaaki ładny! A potem ktoś przychodzi i pyta: jak się dziś czujesz? ... I okazuje się, że okropnie. ”
— Kłapouchy

czwartek, 1 lutego 2018

Zmiany

Jakieś zmiany? Coś może się zmieniło przez kilka dni. Chyba nie myślę tak intensywnie w nocy. Generalnie mniej myślę. Wczoraj miałem bezpodstawny przypływ radości, który już dawno mnie nie odwiedzał, choć dziś znów czułem marność, ale tylko przez chwilę. Trzeba chyba znów spróbować z dziennikiem snów. Jak co roku. No ale darzę ogromnymi emocjami moje sny i marzę, żeby widzieć je wyraźniej.
Swoją drogą, mniej myślę w nocy, ale coraz częściej myślę o Kamili. 
Co jeszcze? Chyba czas coś zmienić. Czas szanować siebie bardziej i zadbać o przyszłość. W przeciągu dwóch miesięcy zamieszkam w Gdańsku, Niemcy odpuściłem i myślę, że tak miało być. Analizując jak wyglądałoby moje życie w Niemczech, stwierdzam, że wolałbym zarabiać mniej, ale czuć wsparcie i być dla kogoś wsparciem. Kocham mojego brata bardzo mocno. Będzie dobrze, prawda?

Nie wiń nigdy nikogo za to, jak wybrało jego serce, bo z sercem nie wygrasz. Sam wiesz!

Chciałbym kiedyś gościć moich znajomych w Gdańsku i oprowadzać ich po ciekawych miejscach i z dumą stwierdzić, że jakoś sobie poradziłem.

Bardzo się cieszę (TAK, TO MOŻLIWE), że posty dodaję w miarę często. Jak dla mnie to dobry wynik, nawet, jeśli będę to kiedyś czytał sam. Zawsze lubiłem patrzeć na swoją deformografię.
Wszystkiego dobrego.

środa, 24 stycznia 2018

Schemat rozmów

Bardzo lubię czytać stare wiadomości z ludźmi, z którymi dawno nie rozmawiałem. Od początku do końca, analizując jak zmieniający się poziom naszej relacji wpływał na każdą dyskusję, każde słowo. Wyraźnie wtedy widać, jak poszczególne osoby zmieniają styl wypowiedzi, piszą mniej lub bardziej starannie, mniej lub bardziej życzliwie, zależnie od swoich oczekiwań. Potem zapał maleje, przerośnięte oczekiwania upadają, odsłaniają się bardziej naturalne oblicza. Krótkie słowa, niedokończone, niestaranne zdania. I często próbujemy sobie wmówić, że w życiu realnym jest inaczej. Że to ta przeklęta niefizyczność sprawia w nas irytację i zmęczenie. Że gdybyśmy byli przy sobie, byłoby inaczej. Ale ten schemat, który można nakreślić przez analizę pierwszej do ostatniej wiadomości, zbyt mocno pasuje do schematu relacji prawdziwych, dlatego martwi mnie, że w realnym kontakcie prawdopodobnie również prędzej czy później stanę się taki niedbały, egoistyczny i apatyczny. I że dotychczas dopadało to każdy mój kontakt. 

Swoją drogą, do wielu tych osób chciałbym napisać wiadomość, żeby po ludzku dowiedzieć się, co u nich słychać, ale jestem do tego stopnia zdruzgotany swoją sytuacją życiową, że jest mi zwyczajnie wstyd, bo wiem, że będę musiał odpowiedzieć na pytanie jak się czuję i co robię w życiu. Już nie tak łatwo sprawiać pozory, że wszystko jakoś leci, że coś tam robię, bo nie robię nic. I wiem, jak wiele zależnych od innych osób czynników miało na moją sytuację wpływ, ale te tłumaczenia wyglądają jeszcze gorzej. Na każdym kroku spotykam się z argumentami na to, że ludzie są nierozumni i nie są w stanie "wejść w czyjeś buty", a to jeszcze bardziej sprawia poczucie wstydu przed tym, jak to wszystko wygląda w oczach osoby trzeciej. Dlatego zapewne będę starał się omijać rozmowy z osobami, których dawno nie widziałem. Bo Piotruś zawsze był zaradny, zawsze mu wszystko wychodziło, bo ciężko uwierzyć, że Piotruś nie może. Więc Piotruś się chowa, dopóki coś się nie zmieni. Dopóki nie znajdzie sposobu na to, jak w czyichś oczach wyglądać na ambitnego. Wtedy nawet nie trzeba się zastanawiać, czy widzę jakikolwiek sens, bo nikt o to nie pyta.

wtorek, 23 stycznia 2018

Nocne plany

Pojadę do miasta, usiądę na ławce w parku, będę obserwował ludzi. Kupię notes, by w formie fizycznej przelewać swoje myśli , ta fizyczna forma wydaje się, że ma jakąkolwiek energię, bowiem odczuwam względem niej coś sentymentalnego, za to forma elektroniczna brzydzi mnie coraz mocniej. Wysnute nocne plany. Zawsze to jakieś cele. Bez celów jest najgorzej, a powoli jakiekolwiek mi się kończą, gdyż większość łatwo eliminuje poczucie bezsensu.

Pojadę do miasta. Chciałbym ponad to być skłonny do przypadkowej rozmowy, ale wiem, że nie będę w stanie tego zrobić. Piszę to, bo nocą wydaje mi się, że byłbym w stanie cokolwiek zrobić. Na drugi dzień jednak okazuje się, że nie mogę nic.

Najbardziej teraz zależy mi na śnie. Poza tym bardzo odczuwam tęsknotę. Może nawet za zwykłą, fizyczną rozmową o czymś więcej, niż o tych nieważnych sprawach, o których automatycznie zwykłem mówić. Naprawdę mi się tęskni. Powiem Ci coś, co możesz odebrać jako komplement, nietuzinkowy! Jesteś dla mnie jak swego rodzaju Bóg, gdyż pisząc co noc te notatki czuję twoją obecność, lecz potem okazuje się, że mówię tylko do siebie, bo nigdy nie odpowiadasz. Paranoja.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

piątek, 19 stycznia 2018

Efekt pudełka

Nawet tak mało odległa przeszłość (kilka miesięcy) wydaje mi się zupełnie nierealna i wręcz z niedowierzaniem odbieram niedalekie wspomnienia. Wyobrażam sobie jak wiele mogłem zrobić i w jaki sposób mógłbym być bardziej usatysfakcjonowany, odnosząc wrażenie, że pewne incydenty były swego rodzaju darem, który mogłem wykorzystać lepiej. Ale to tak, jak stanie z boku danej sytuacji. Podczas chwili obecnej nie masz czasu na analizę, wszystkie możliwości, robisz to, co podpowiada Ci umysł pełen kompleksów i myśli, z którymi jesteś w wiecznym konflikcie. Obecnie po wspomnieniach zostaje mi niedosyt i rozczarowanie. Na myśl nie przychodzi mi, żeby cieszyć się tym, co udało mi się uzyskać. Zawsze coś mówi mi, że mogłem więcej.
Czyli istnieje prawdopodobieństwo, że te kilka miesięcy wstecz nie było złe. Że naprawdę ten czas mógł być kopalnią pozytywnych emocji, ale Ahlo robi wszystko, żeby to komplikować. To udaje mu się perfekcyjnie, gdyż w przeciągu ostatnich dwóch lat nie pamiętam, żebym przyznał, że jest dobrze. Każda pozytywna myśl jest zagłuszana w imię czegoś, co udaje zdrowy rozsądek, każe uciekać z chwili obecnej, gdyż wysnułem sobie teorię drogi rozwoju. Niestety ona zawsze jest sprzeczna z rzeczywistością. Pewnie dlatego nigdy nie umiem sobie wybaczać  i akceptować siebie.
Zapominam, że nie istnieje żadna droga. Z roku na rok potrafię budować sobie kolejne, coraz dziwniejsze przekonania. Po latach stawiania swoich zamków z piasku, przychodzi fala, która w jednej chwili równa wszystko z ziemią. Dlatego boję się przekonań. Mam nieodparte wrażenie, że każdy buduje swoje zamki z piasku by w chwili śmierci uświadomić sobie, że to wszystko na nic. Jeden najmniejszy błąd postrzegania burzy wszystkie wieże. Każde przemyślenie, każde zatrzymanie się, by nie wyjść poza swoje reguły, każde rozczarowanie i nienawiść do siebie, to wszystko tak naprawdę było skutkiem budowy zamku, który z dłuższej perspektywy nie znaczy kompletnie nic. Człowiek non stop się zmienia zauważając po latach, że jego wnioski o rzeczywistości są bzdurą. Więc dopóki będę tak trzymał się reguł dyktowanych umysłem, dopóki będę przykładał wagę do moich myśli, mających początek w podświadomości autodestrukcyjnej, tak naprawdę będę jedynie wytworem iluzji. Nigdy nie będę żył chwilą obecną. Nie doświadczę życia. Strach pomyśleć, jak mało osób je doświadcza, żyjąc (całe szczęście nie wiecznie) w swoich małych pudełkach, opartych na ich ograniczonych umysłach.
Przekonanie to luksus tych, którzy stoją z boku. Podczas wyjścia z "pudełka" wszystko potrafi zrujnować się w sekundę, nawet jakikolwiek sens. Dlatego warto doświadczać nowych sytuacji, by zrozumieć, jak bardzo mało pojmujemy i jak bardzo jesteśmy zakotwiczeni we własnych fanaberiach. Czyż nie jesteśmy wszyscy szaleni?

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Żegnaj, Dolores

Naprawdę wielki wpływ miała twoja muzyka na moją "deformację". Swoimi utworami nadawałaś wszystkiemu ogrom delikatności i czułości - nawet najczarniejszym chwilom mojego życia. Byłaś w zasadzie odkąd pamiętam. Przewijałaś się przez dzieciństwo, moja mama słuchała płyt twojego zespołu, więc słyszałem Cię w tle i mimo niewyrobionego jeszcze wtedy gustu muzycznego zawsze podobało mi się to, co robisz. Po dłuższym czasie postanowiłem wrócić do twojej twórczości już jako dojrzalszy człowiek, nie sądziłem, że aż tak wpadnie mi w ucho twoja twórczość. Od tamtej pory towarzyszyłaś mi w czasie monotonnych podróży do szkoły i do domu, towarzyszyłaś przy wielu trudniejszych chwilach. Z satysfakcją stwierdzam, że Cię poznałem jak to tylko było możliwe. Utożsamiałem się, czując, że kobiecą część mnie, tą delikatniejszą energię pięknie odzwierciedlała twoja znakomita twórczość. Jesteś przy mnie do dziś i już nigdy nie znikniesz. Część mojej duszy ukształtowana jest twoim nieludzkim, bo zbyt pięknym na ten świat głosem - co za tym idzie - moja twórczość zawsze inspirowana jest Tobą i jestem tego świadomy przy każdym nowym utworze. Dziękuję Ci za wszystko. Może się kiedyś zobaczymy, choć czuję, jakbyśmy się już dawno spotkali. Mam nadzieję, że tam jest lepiej. Że tam dostaniesz to, na co zawsze zasługiwałaś. 

Żegnaj tymczasem, Dolores.